Właściwie to pytanie powinno brzmieć: Jak SARS-CoV-2 wpłynął na rynek, bo sytuacja już ma miejsce i co gorsze wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie niewiele się w tym temacie poprawi.

Do tej pory wszystko szło względnie gładko. Mimo pojawiania się dużych firm, nawet międzynarodowych, handlujących samochodami na ogromną skalę, firm odkupujących auta poleasingowe, czy w końcu upowszechniania się wynajmu długoterminowego, import samochodów używanych do Polski wciąż się rozwijał. Z danych opublikowanych przez SAMAR wynikało, że w samym tylko 2019 r. przywieziono do Polski ponad 1 milion samochodów używanych!

Średni wiek sprowadzonego auta wyniósł 12 lat. Dominowały marki takie jak Volkswagen, Audi, Ford, Opel pochodzące z rynku niemieckiego, francuskiego i belgijskiego. Na samochody klientów nie brakowało, bo Polacy wciąż bardzo chętnie wybierają używane pojazdy i ja osobiście nie widzę w tym nic złego pod warunkiem, że o nie dbają. Niestety pandemia koronawirusa spowodowała, że niemal z dnia na dzień handel samochodami gaśnie.

Koronawirus zatrzymał handel samochodami

Dotychczas jedynym zmartwieniem osób sprzedających samochody używane było to, czy klientowi spodoba się oferowany pojazd i czy dany egzemplarz nie będzie mu wrastał na podwórku przez najbliższe pół roku. Tyczy się to oczywiście uczciwych sprzedawców, a takich na szczęście w naszym pięknym kraju z roku na rok przybywa. Ci mniej prawi mają też pewnie inne zmartwienia, ale teraz nie o tym. Tymczasem około dwa tygodnie temu zaczęły do mnie docierać sygnały o pierwszych odwołanych oględzinach. Tłumaczenia podobne: „Wie Pan, no ładne, ale daleko trochę mam do Pana, a teraz nie wiadomo co z tym koronawirusem, chyba odpuszczę”. Prawdziwy problem zaczął się jednak wraz z kolejnymi ograniczeniami wprowadzanymi przez polski rząd.

Korki na granicach i przymusowe kwarantanny

Nie oceniam słuszności zastosowanych tutaj środków zapobiegawczych, chociaż patrząc na Włochy wydaje się, że innego wyjścia nie było. Chodzi jedynie o opisanie konsekwencji, jakie ona za sobą niesie. Część kierowców lawet utknęła w wielokilometrowych korkach, co więcej niektórzy z nich wysłani zostali na obowiązkową kwarantannę dwutygodniową, której złamanie wiąże się z przykrymi konsekwencjami finansowymi. Co więcej, nawet jeśli skupimy się tylko na profesjonalnych firmach świadczących usługi transportowe, to i tak import znacznie zwolni. Przekraczanie granic stało się o wiele trudniejsze niż jeszcze kilkanaście dni temu.

Kurs euro w górę, ceny również, a #zostańwdomu szybko się nie skończy

Samochody za granicą kupowane są głównie w Euro. To nikogo nie dziwi, kiedy jednak euro drożeje, to i handel staje się mniej opłacalny. Sprzedaż po kosztach czy ze stratą kompletnie się nie kalkuluje i nie pomogą w tym niskie ceny paliwa, a polski klient najczęściej nadal wyjątkowo dużą uwagę przykłada do ceny. Memy o wymaganiach klienta nieproporcjonalnych do posiadanego budżetu mają w sobie sporo prawdy. Co więcej zakup samochodu zawsze wiąże się z oględzinami, bezpośrednim kontaktem ze sprzedającym, krótszą lub dłuższą podróżą i wydatkami, które w czasie pandemii ograniczają się do realizowania najważniejszych potrzeb, zwłaszcza że coraz więcej branż zaczyna odczuwać skutki koronawirusa. Akcja #zostańwdomu oraz kolejne informacje napływające z mediów skutecznie zniechęcają potencjalnych klientów do podjęcia decyzji o zakupie samochodu. Kolejna kwestia to ograniczenia w działaniach urzędów rejestrujących pojazdy, biur tłumaczeń, itp.

Jak będzie wyglądał handel samochodami w trakcie pandemii SARS-CoV-2?

Obecnie jedyne samochody, które jeszcze udaje się sprzedać względnie szybko to te, których cena nie przekracza 15 tyś zł i obowiązkowo są zarejestrowane w Polsce. W salonach i komisach pustki. Przeglądając portale z ogłoszeniami, już widać spadek ilości anonsów dodawanych codziennie oraz mniejszą aktywność handlowców. Dobrze, że chociaż największy portal z ogłoszeniami automatycznie przedłużył ich wartość bez wnoszenia dodatkowych opłat. Warto również wspomnieć, że tworzona w bólach tarcza antykryzysowa wydłuża z 30 do 180 dni maksymalny czas na zarejestrowanie pojazdu sprowadzonego z UE. Czy to wystarczy? Nie wiadomo.
Niektóry handlarze widzą najbliższą przyszłość w czarnych barwach i niestety mogą mieć w tym sporo racji. Obecnie większość osób stara się zagwarantować sobie podstawowe potrzeby, ograniczyć wydatki i chronić siebie i najbliższych przed zagrożeniem. Nie można mieć więc pretensji o to, że handel stanął, przynajmniej — nie do kupujących. Handel próbuje przenieść się do sieci, komisy oferują dostarczenie auta pod dom, minimum formalności, szczegółowe zdjęcia. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli ktoś nie jest zmuszony przez sytuację losową raczej na pewno odłoży zakupy w czasie. Co więcej nikt o tym nie mówi, ale wiele osób skutki finansowe pandemii koronawirusa odczuwać będzie o wiele dłużej niż sam wirus będzie tak silnie obecny w naszej rzeczywistości. To właśnie paradoksalnie może okazać się jeszcze większym problemem, który najbardziej doświadczy, jak zawsze pozostawionych samym sobie, a napędzającym gospodarkę, drobnym przedsiębiorcą.

Sam nie będę Was namawiał do zakupów w tym trudnym dla nas wszystkim okresie. Przeglądać jednak ogłoszenia warto, ceny na razie nie powinny urosnąć, być może część sprzedawców zdecyduje się je nawet obniżyć, by utrzymać obroty na jakkolwiek akceptowalnym poziomie. Warto natomiast śledzić rynek i, gdy wpadnie Wam jakiś ciekawy egzemplarz w oko, sprawdzić jego historię, korzystając z najszerszej bazy danych i zamawiając raport VIN z komentarzem eksperta.