Renault przez wiele lat próbowało zdobyć segment E, ale niestety od czasów zakończenia produkcji modelu 25 szło mu co najwyżej średnio. Z następcą Vel Satisa było podobnie, ale używany Latitude może wcale nie być głupim pomysłem. Oczywiście pod warunkiem, że lubisz leniwe sedany i nie należysz do klubu ludzi wysokich.
A6 za cenę Passata
W dużym uproszczeniu oczywiście, ale tak było, kiedy w latach 2011-2015 w salonie Renault można było zamówić nowego Latitude’a. Samochód wymiarami przypomina Audi A6, a kosztował w podstawowej wersji niecałe 80 tysięcy złotych. W wielu artykułach pisano o tym, że to właściwie jakiś tam koreański Samsung SM5 III ze znaczkiem Renault. To prawda, ale serio nie ma się czego bać. Latitude to jest przerośnięta Laguna 3 i problemy z dostępnością części mogą wystąpić właściwie jedynie w przypadku napraw blacharskich. Stylistyka? Ekhm.. no nudne jest to auto niewiarygodnie, właściwie nie ma opcji, żeby ktokolwiek zwrócił na nie uwagę, ale niektórzy na pewno uznają to za plus. Proporcje nie są najgorsze, chociaż przód przed lifingiem w 2013 roku wygląda jakby miał progenię. Nie ma tutaj dużych grilli, ostrych przetłoczeń czy innych fajerwerków stylistycznych. Trochę jak w limuzynach Hyundaia sprzed 15 lat.
Czy Latitude == komfort ?
Miałem okazję trochę pojeździć Latitudem z dwulitrowym dieslem i naprawdę to całkiem wygodna, budżetowa limuzyna. Taki trochę Superb pierwszej generacji zaprezentowany parę lat później. Auto dobrze wybiera nierówności i jest stabilne nawet przy wyższych prędkościach, oczywiście podczas jazdy na wprost. Zakręty to trochę inna bajka. Renault ma tendencję do podsterowności, poza tym każda gwałtowniejsza zmiana kierunku powoduje charakterystyczne bujnięcie. Układ kierowniczy jest przy tym średnio precyzyjny i mocno wspomagany. Na szczęście większość silników nie ma oszałamiającej mocy, więc całkiem dobrze współgra z zawieszeniem. Co ważne, wszystkie jednostki można śmiało polecić. Wśród benzyniaków wyboru nie ma. Tylko jedna, dwulitrowa jednostka o mocy 140 KM i oznaczeniu M4R. To konstrukcja Nissana, jest trwała, ale sporo pali i nie tak idealna do gazu jak dwulitrówki Renault. Trzeba uważać na gniazda zaworów wydechowych oraz dbać o regulację luzów co 40–60k km. Poza tym wersje z tym silnikiem są rzadkie i z reguły biednie wyposażone. Lepiej kupić lagunę z 2.0T. Z dieslami jest lepiej. Mamy bardzo dobre silniki 2.0 dci 150 i 175 KM oraz 3.0 V6 240 KM. Mocniejsza dwulitrówka może być spięta z automatem, V6 tylko z nim. O dwulitrówce informacji jest mnóstwo, to bardzo trwały silnik z łańcuchem rozrządu. Zmieniając olej co 15 tyś. Km, spokojnie zrobi 500 tyś km, można go zachipować i uzyskamy około 200 KM bez straty dla niezawodności. Co ważne, trzylitrowy silnik nie ma nic wspólnego z motorem Isuzu montowanym w Espace IV czy Vel Satisie. Tamten nie dość, że nie jechał, to jeszcze miał skopany układ chłodzenia, osiadały tuleje cylindrowe, a to dopiero początek problemów. Zastosowany w Latitude silnik 3.0 V6 dci jest to tak naprawdę rozbudowany 2.0 dci. Bazuje na jego rozwiązaniach, ma duży moment obrotowy, jest trwały i podatny na tuning. Niedawno u znanego polskiego YouTubera można było obejrzeć Lagunę z tym silnikiem i przebiegiem ponad pół miliona, do którego dojechała bez większych awarii. Niestety, jak to w V6, jak już coś padnie, to koszy będą spore. Automat to porządna konstrukcja, która jednak przy próbach dynamicznej jazdy zapomina, do czego została stworzona. Każde wdepnięcie gazu powoduje dłuższy moment zawahania, tak jakby elektronika sterująca miała jakieś przerwy w zasilaniu. W skrzyniach manualnych trzeba też pamiętać o wymianie oleju i o tym, że są średnio precyzyjne i mają dość długi skok. Czasem nie chce wejść pierwszy bieg.
Renault Latitude — więcej za mniej
Większość Latitudów jest bogato wyposażona. Łatwo znaleźć egzemplarze ze skórzaną tapicerką, masażem fotela kierowcy, pełną elektryką, systemem KeyLess (w Renault bardzo fajnie działa – polecam), trzystrefową klimatyzacją i takimi ciekawostkami jak, np. dyfuzor zapachów z dwoma różnymi, wymiennymi aplikatorami. Ogólnie projekt deski nie porywa, jest względnie nieźle spasowany, ale po latach słychać standardowe dla Renault trzaski i wibracje. Kierownica jest żywcem przejęta z Laguny, fotele mają nieco zbyt krótkie siedziska, a z tyłu brakuje miejsca na stopy. Kanapa jest składana, ale brakuje rękawa na narty.
Dla kogo Renault Latitude?
To chyba niezły pomysł na taksówkę, poza tym auto nadaje się dla każdego, kto lubi duże sedany, a niekoniecznie zależy mu na prestiżowej marce. Noi jeździł nim sam Zbigniew Boniek 😀 Latitude można potraktować jako Lagunę sedan, z trochę mniej dopracowanym podwoziem. Największy problem tego auta to fakt, że nikt o nim nie pamięta, poza tym – nie jest takie złe. Za około 25 tyś zł można kupić zadbany egzemplarz z wiarygodną historią. Co ciekawe sporo ofert, których ogólnie jest niewiele pochodzi z polskiej dystrybucji. Pamiętajcie przy tym, że mówimy cały czas o całkiem aucie segmentu E, które nie skończyło jeszcze 10 lat. Dlatego, jeśli szukacie niezawodnego, dużego sedana, nie jesteście zbyt wysocy, a wchodząc w zakręt nie uruchamia się w was wewnętrzny Robert Kubica to może warto zwrócić uwagę na Latitude? Kupno droższych egzemplarzy nie ma sensu, ten samochód nadal traci na wartości w szalonym tempie i jego odsprzedaż później łatwa nie będzie!
P.S. Jak już znajdziecie interesujący egzemplarz, to sprawdźcie jego historię, a jeśli będzie ok i zdecydujecie się na zakup, nie rozbijcie go. Nie chciałbym być w skórze kogoś, kto musi skompletować większą ilość części blacharskich do tego rydwanu.